- Pobudka.
Nie ma spania, leniu!
Wymruczała
coś mocno zaspanym głosem. Przykryła się kołdrą.
Dawaj,
dawaj! - pogoniłam dziewczynę. - Obudziłaś
mnie w trakcie fajnego snu z Grandem. Idę spać,by go skończyć.
Cześć.
- Nie
ma! Wstajesz! - syknęłam żartobliwym głosem.
- No,
dobra, bo widzę, że i tak nie dasz mi pospać.
Zaspana
wstała z łóżka, założyła pantofle, które były obok jej łóżka
i popędziła do łazienki.
- Ludzkie
potrzeby wzywają.
Wyszła
już ubrana i wyperfumowana. Powoli zeszłyśmy na dół, do kuchni.
Margaret wyjęła kartkę z szafki i długopis. Napisała na niej:
Mamo!
Idę z psami na
spacer. Nie martw się o mnie.
Gdyby coś to dzwoń,
biorę ze sobą komórkę.
Grand
zauważył, że gdzieś idziemy dlatego szybko, ale cicho pognał w
naszą stronę, by o nim nie zapomnieć. Założyła Grandowi obrożę,
a mi jednak szelki, zapięła do nich smycz. Ubrała się ciepło i
wygodnie. Wyszliśmy.
- Chodźcie
do piwnicy po rower.
Popatrzyliśmy
się z Grandem na siebie pustym wzrokiem, które miało przesłanie:
„O co chodzi?”
Zostawiła
nas przed drzwiami, a sama weszła w głąb
- O
matko! To szelki Zary! - uradowana piskliwie krzyknęła.
W
tym samym momencie, kolejny raz spojrzeliśmy się na siebie z
Grandem, jednak tym razem wzrokiem pytającym. Po niedługiej chwili,
na schodach pojawiła się Margaret. Niosła niebiesko-szary rower.
Na kierownicę założone miał ów szelki, o których wspomniała
Margaret będąc w piwnicy.
- Będą
pasować na Granda – zabrzmiało to raczej jak pytanie.
Założyła
Grandowi szelki i je uważnie wyregulowała tak, by Grand miał je
idealnie dopasowane. Margaret zapięła linkę z amortyzatorem do
końcówki dwóch smyczy, a później linkę zapięła na środek
kierownicy. Włożyła kask na głowę i zatrzasnęła zatrzask pod
szyją. Nałożyła na ręce rękawiczki. Wsiadła na rower, ustawiła
pedał do jego parcia.
- Ready...
stedy... go! - krzyknęła zachęcająco.
Uczyliśmy
się już dawno polecenia „Go!”, które znaczyło „ruszamy!”.
Było krótsze i lepiej nam było je zapamiętać. Nie było to słowo
nadużywane przez Polaków. Właściwie tak samo jest z poleceniami
„lewo” i „prawo”. „Prawo” brzmi jak „brawo”, a tego
słowa dość często używamy. Zresztą samych kierunków dość
często używamy. Dlatego toż Margaret na skręt w prawo wymyśliła „Right”, a na lewo „Left”. Nie są krótkimi słowami, ale nie są używane codziennie więc nie sposób nam ich
pomylić.
Po wydanym poleceniu automatycznie ruszyliśmy przed siebie. Najpierw
Margaret mocno naciskała pedały, a później już spokojnie. My ją
ciągnęliśmy jednak ona nam trochę pomagała. Nie było dla nas to wielkim
wysiłkiem, ponieważ byliśmy dużymi i silnymi psami. Całkiem
dobrze nam szło. Zatrzymaliśmy się na chwilę przerwy. Margaret
dała nam zimną wodę.